AVE MARIA – rozważanie tajemnic Pana Jezusa
JAK POWSTAŁ… RÓŻANIEC?
/Wykład ks. Andreasa Heinza w Wyższym Seminarium Duchownym OO. Paulinów na Skałce w Krakowie, wygłoszony w święto Matki Bożej Różańcowej, w dniu 7 X 1984 r./
1. Bogactwo tradycji modlitewnej złożyło się na formę różańcowego uwielbienia Boga i czci Maryi
Różaniec jest modlitwą chyba najbardziej znaną i rozpowszechnioną wśród wiernych. Wciąż spotyka się z wyjątkowym poparciem papieży. Teolog, a zwłaszcza liturgista, chcąc zrozumieć to zjawisko, musi zbadać intencje leżące u genezy modlitwy różańcowej. Nie jest wszakże przypadkiem, iż modlitwa ta przetrwała ponad pół tysiąca lat. Dziś można o niej powiedzieć, że z pewnością się sprawdziła.
Różaniec nie spadł z Nieba gotowy. Znana powszechnie tradycja przypisująca różaniec św. Dominikowi (+1221) okazała się wymysłem zmarłego w 1475 r. bretońskiego dominikanina Alain de la Roche vel Alanus a Rupe. Według tej wersji sama Matka Boża miała dać różaniec św. Dominikowi wprost z Nieba. W rzeczywistości jednak historia powstania tej modlitwy jest o wiele bardziej skomplikowana.
Na powstanie różańca, takiego jakim go dziś znamy, złożyło się wiele nurtów tradycji, które stopniowo się ze sobą połączyły. Zasadniczo składają się na różaniec dwa elementy:
1/ powtarzające się „Ave Maria”,
2/ tajemnice – rozważania o życiu Jezusa.
Szczegółowe omawianie, jak doszło do połączenia tych dwóch składników, jest zbyteczne. Wystarczy, jeśli wspomnę tu o kilku tylko zasadniczych punktach.
Od dawna już wiadomo, że różańcowe 150 „Ave Maria” ma coś wspólnego ze 150 psalmami w Piśmie św. Historia ukazuje, jak psałterz Ludu Starego Przymierza stał się wkrótce ulubionym modlitewnikiem Ludu Nowego Przymierza. W ascezie monastycznej, a zwłaszcza we wczesnym średniowieczu wśród mnichów irlandzkich, istniał zwyczaj odmawiania wszystkich 150 psalmów, albo przynajmniej 1/3, tj. 50, czyli tzw. quinquageny /kwinkwageny/. Przy spowiedzi czesto nakładano za pokutę odmówienie „trzech pięćdziesiątek”, jak nazywano psałterz w języku staroiryjskim. W średniowieczu, na ogół wiekszość ludzi świeckich nie potrafiła czytać. Dlatego jedynie niewielka liczba wiernych znała psalmy na pamięć. Dla niewykształconych braci zakonnych i dla ludzi świeckich wyszukano więc inną, łatwiejszą formę zastępczą. Na miejsce psalmów weszła Modlitwa Pańska i zamiast 50 psalmów odmawiano 150 razy „Ojcze nasz”. Dla ułatwienia w liczeniu używano sznura z nawleczonymi koralikami, stąd przyjęło się powiedzenie „Ojczenasz – sznurem”.
W pierwszych wiekach II tysiąclecia chrześcijaństwa kwitła w Europie pobożność maryjna. Reprezentantem tej maryjnej wiosny był św. Bernard z Clairvaux (+1153) i założony przez niego Zakon cysterski. Właśnie w kręgach Bernarda i jego Zakonu coraz chętniej zastępuje się „Ojcze nasz” Pozdrowieniem anielskim, aż w końcu praktyka ta rozpowszechniła się i utrwaliła w szerokich kręgach wiernych. Cystersi popierali ten rozwój. Tak np. Caesariusz Heisterbach (+1240) opisuje historię przyjęcia do zakonu pewnego polskiego laika, który nie znał ani jednej modlitwy. Pierwszą modlitwą, jakiej nauczyli go współbracia zakonni było właśnie „Ave Maria”, które później ów Polak – jak podaje Caesariusz – dzień i noc powtarzał („die noctuque ruminavit”). O innym zakonniku z opactwa w Himmerod k. Trwiru opowiada Cesariusz, że miał zwyczaj codziennie odmawiać 50 „Ave Maria” przed głównym posiłkiem. Te 50 „Ave Maria” otrzymało w XIII wieku imię rosarium – różaniec. Dowodem na to jest pewne opowiadanie z drugiej połowy XIII w. pochodzące z tradycji cysterskiej. Mówi ono o pewnym studencie, kóry wiódł bardzo niedbałe życie. Był jednak wielkim czcicielem Matki Bożej. Miał zwyczaj zdobić codziennie pewną statuę Matki Bożej wieńcem ze świeżych kwiatów i liści. W końcu dzięki Maryi – jak podaje legenda – otrzymał łaskę nawrócenia, tak, że zdecydował się wstąpić do Zakonu cystersów. Jednakże surowy porządek dnia w klasztorze uniemożliwiał mu sporządzanie wieńca z kwiatów. Wówczas jeden z zakonników poradził mu: „Módl się codziennie odmawiając 50 „Ave Maria” i z tych 50 Pozdrowień Anielskich upleć wieniec na miejsce prawdziwego wieńca z kwiatów. Tak też uczynił. (Legenda ta jest wytłumaczeniem niemieckiej nazwy różańca – Rosenkranz, gdyż słowo to oznacza dosłownie „wieniec z róż’ – przyp. tłumacza).
Ów różaniec jest jeszcze niczym nie oddzielanym szeregiem następujących po sobie „Ave Maria”. Brak bowiem jednego istotnego elementu: tajemnic różańcowych. Dopiero z chwilą połączenia tego ciągu „zdrowasiek” z rozważaniem tajemnic z życia Jezusa możemy mówić o powstaniu różańca w sensie ścisłym.
2. Początki różańca w ścisłym sensie sięgają wykształconego na Uniwersytecie Jagiellońskim mnicha kartuskiego
Kiedy, gdzie i przez kogo dokonało się to po raz pierwszy? Dwie współczesne publikacje na temat różańca, dysertacja Rainera Scherschel’a i monografia jezuity Karla Josepha Klinkhammera, potwierdzają odpowiedź daną już w roku 1900 przez dominikańskiego historyka Thomasa Essana (+1926): Początek dzisiejszej formie różańca nadał były klasztor Kartuzów w Trewirze nad Mozelą. Do odmawianych „Ave Maria” po raz pierwszy dołączył rozważania z życia Jezusa niejaki Dominik z Prus. Kim był ów Dominik, którego potem pomylono z wielkim św. Dominikiem? Urodził się w małej wiosce rybackiej niedaleko Gdańska. Pochodził z rodziny niemieckiej. Mimo to dobrze znał język polski. Ukończył Uniwersytet Jagielloński i ku zdumieniu swoich kolegów zdecydował się wstąpić do surowego Zakonu kartuskiego. Najpierw prosił o przyjęcie w Pradze, ale po dotarciu informacji o jego dotychczasowym trybie życia, odmówiono mu przyjęcia. Tułał się więc po całej Europie środkowej, aż w końcu jesienią 1409 r. dotarł do Trewiru. Dowiedziawszy się o istnieniu poza murami miasta klasztoru kartuskiego, postanowił jeszcze raz prosić o przyjęcie. 25-letni wówczas Dominik natrafił na również młodego i wyrozumiałego przeora Adolfa z Essen, który go przyjął.
Aby wejść w klasztorne życie modlitwy, Dominik za radą przeora odmawiał codziennie różaniec tzn. ów ciąg 50 „Ave Maria”. Przy tym miał próbować uświadamiać sobie obecność Jezusa i Jego Matki. Trudno się dziwić, że nowicjusz podczas tej monotonnej modlitwy miał trudności w utrzymaniu swoich myśli. Któregoś dnia, było to w Adwencie 1409 r., wpadł na genialny pomysł, aby życie Jezusa i Jego Matki podzielić na 50 pojedyńczych wydarzeń, począwszy od zwiastowania do powtórnego przyjścia Pana Jezusa przy końcu czasów. Po słowach „benedictus fructus ventris Tui, Jezus” („Błogosławiony owoc żywota Twojego Jezus”). Dominik dołączał za każdym razem jeden punkt, jedną klauzulę – jak to początkowo sam nazywał. Przy poszczególnej tajemnicy z zycia Jezusa zatrzymywał się dłużej lub krócej medytując nad nią i przechodził do następnego „Ave Maria” („Zdrowaś Maria”). Różnica między jego różańcem a dzisiejszym jest nader wyraźna: każde Zdrowaś, a nie grupa 10 „Ave Maria” miało swoją specyficzną tajemnicę. Pierwotny różaniec zawierał więc 50 tajemnic. Przy tym należy pamiętać, że w „Ave Maria” nie było jeszcze części zaczynajacej się od słów: „Święta Maryjo, Matko Boża, módl się…” itd. lecz „Zdrowaś” ograniczało się do słów biblijnych pochodzących z połączenia pozdrowienia anielskiego (Łk 1,28) i pozdrowienia Elżbiety (Łk 1,42). „Ave Maria” kończyło się więc słowami: „et benedictus fructus ventris Tui, Jesus (lub Jesus Christus)”. Uwielbienie Chrystusa, które w tych ostatnich słowach osiąga swój szczyt było przez te dodatki niejako wzmocnione. Pierwsze „dodatki” Dominika brzmiały:
„Jesus, quem Angelo nunttante de Spiritu Sancto concepisti. Amen. „ (Jezus, o którym zwiastował Anioł, że Go poczniesz z Ducha Świętego)
„Jesus, quo concepto in montana ad Elizabeth invisti. Amen” (Jezus, którego po poczęciu niosłaś w góry do Elżbiety. Amen)
„Jesus, quem Virgo Sancta mente et corpore semper permanens, cum gaudio genuisti. Amen” (Jezus, którego Ty Najświętsza, pozostając zawsze umysłem i ciałem Dziewicą, z radością porodziłaś. Amen
„Jesus, quem ut Creatorem tuum adorasti, et virgineis uberibus lactasti. Amen.” (Jezus, którego adorując jako Stwórcę, swoją dziewiczą piersią karmiłaś. Amen).
Rozważanie kończy się tajemnicą 50 o zmartwychwstałym i wywyższonym Chrystusie, który jako Rex invictus, jako niezwyciężony Król, panuje na wieki. Dominik spisał swoje 50 tajemnic do różańca i pokazał przeorowi Adolfowi z Eessen. Ten rozpoznał proroczo znaczenie tego pomysłu i postarał się, aby różaniec Dominika kopiowano i rozsyłano do licznych klasztorów Europy. Dominikanie z Kolonii skrócili te 50 tajemnic do 15, które łatwiej było można zapamiętać, bez konieczności spisywania. W tej formie różaniec poszedł w świat zyskując wszędzie dużą popularność. Tylko w niewielu miejscowościach zachował swoją pierwotną formę, z 50 tajemnicami, jak np. w małej wsi austriackiej Schocken koło Bregencji i w Bractwie św. Mateusza w Dolnej Nadrenii. Na tegorocznym Katholikentag w Monachium kard. Ratzinger poprowadził nabożeństwo różańcowe, na którym odmawiano różaniec Dominika z Prus, tzw. złoty różaniec, co wywarło na wszystkich silne wrażenie.
3. Różaniec – najpiękniejsza medytacja o tajemnicach zbawienia na wzór Maryi
Wyniki najnowszych badań nad różańcem wykazały jasno, że różaniec w swoich początkach pomyślany był jako medytacja o Chrystusie. W swojej istocie różaniec jest rozważaniem tajemnic zbawienia i życia Jezusa w łączności i na wzór Maryi, o której Pismo św. mówi: „Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała w swoim sercu (Łk 2, 19).
a/ Chrystocentryzm różańca stał się jeszcze jaśniejszy po ustaleniu, że korzenie tej modlitwy sięgają o wiele głębiej w historię pobożności średniowiecznej, niż to do tej pory przypuszczano. Wiele przemawia za tym, że różaniec wyrósł z mistyki (Jesusmystik) św. Barnarda z Clairvaux. Sam trafiłem na te ślady. Jakże wielka była moja radość, gdy wiosną 1977 roku siedząc nad pewnym rękopisem w bibliotece miejskiej w Trewirze (był to modlitewnik cysterski z ok. 1300 roku) niespodziewanie odnalazłem w nim w zasadzie to samo, co wydawało się, że pierwszy czynił Dominik. Modlitewnik ten, z byłego opactwa świętego Tomasza z Eifel, zawiera różaniec o życiu Jezusa, który formalnie i treściowo wyprzedza pomysł kartuza Dominika. Różaniec ten jest wcześniejszy o 100 lat niż to do tej pory sądzono. Zdaje się, że właśnie cystersi przyczynili sie do ukształtowania różańca. Od nich więc pochodzi nie tylko ciąg 50 „Ave Maria”, ale i pomysł połączenia go z rozważaniem tajemnic z życia Jezusa.
Jak wygląda różaniec z opactwa św. Tomasza? Rozpoczyna się przedtaktem doksologicznym. Trójca Św. uwielbiana jest hymnem z oficjum o Trójcy Św. autorstwa św. Stefana z Leodium (+920). Potem następuje właściwy różaniec. Rubryka zaleca, aby modlący się po uwielbieniu Trójcy Św., przystąpił do rozważania „beneficia incarnationis”, („błogosławieństwo Wcielenia”), bowiem „tylko ten zasługuje na otrzymanie nowych dobrodziejstw, kto nie zapomina za już otrzymane dziękować”. Różaniec jest rozumiany – i to wydaje się dla współczesnej duchowości niezmiernie ważne – jako dziękczynienie (gratiarum actio) za beneficia incarnationis. Myślą przewodnią jest wspomnienie zbawczego dzieła Chrystusa. Po słowach „benedictus fructus ventris Tui Jesus” dodaje się jakiś punkt do rozważania, począwszy od stworzenia aż do dnia ostatecznego.
Nie jest możliwe, abym dokument ten omawiał szczegółowo, ale na niektóre szczegóły chciałbym zwrócić uwagę, gdyż one wyjaśniają pierwotne intencje różańca. Najpierw należałoby podkreślić chrystocentryczną dynamikę „Ave Maria”. „Zdrowaś Maryjo” jest wprawdzie w pierwszej części uczczeniem Maryi, „benedicta Tu in mulieribus”, ale tekst nie zatrzymuje się na tym i osiąga swój szczyt i cel w Tym, którego Maryja porodziła: „benedictus fructus ventris Tui, Jesus”. Na pozdrowienie i uwielbienie Chrystusa w drugiej części położono tak wielki nacisk, że nawet „Ave Maria” nazywano „Salutatio Dominica” (Pozdrowienie Pańskie) czyli pozdrowieniem Chrystusa Pana. Ponieważ tekst ten posiada jasną dynamike chrystocentryczną, dlatego bez trudności stał się wkrótce ulubioną modlitwą. Odmawiano ją poprzez wielokrotne powtarzanie (Wiederholunsgebet), rozważając przy tym tajemnice Wcielenia i Zbawienia.
Dzisiaj odbieramy „Ave Maria” jako modlitwę maryjną, a nie, jak w duchowości cysterskiej, jako modlitwę uwielbienia dla Chrystusa. Wynika to głównie stąd, że po Soborze Trydenckim dołączono do „Ave Maria” prośbę „Sancta Maria”, która niezwykle wyraźnie zaakcentowuje treści maryjne.
b/ Interesującą jest rzeczą, w jaki sposób do tej najstarszej formy różańca dołączono kolejne tajemnice. Zaczynają się one zwykle słowem „quia” – bo, ponieważ. Na przykład: pierwsza tajemnica: „…benedictus fructus ventris Tui, Jesus, quia nos ad imaginem et similitudinem suam creavit”. (Błogosławony Owoc żywota Twojego Jezus, ponieważ nas na swój obraz i podobieństwo swoje stworzył). Lub „…quia latroni paradisum promisit”, („Ponieważ łotrowi obiecał raj”), albo „…quia ad Patrem ascendens pro nobis interpellat”. (Ponieważ wstąpiwszy do Ojca, wstawia się za nami). Poszczególne tajemnice wymieniaja więc wiele, wiele powodów, dlaczego Chrystus jest godny uwielbienia przez człowieka. Jak widać, różaniec rozumiano więc jako środek dziękczynienia za wszystko, co Chrystus uczynił dla naszego zbawienia.
c/ Pobożność średniowieczna z upodobaniem wpatrywała się w „ziemskiego” Jezusa, tzn. sprzed Jego zmartwychwstania. Pomyślmy tylko o św. Franciszku, albo o słowach św. Bernarda z Clairvaux: „Quanto pro me vilior – tanto mibi carior” – im bardziej umniejszony, tym jest mi milszy. Właśnie w uniżeniu Chrystusa, w Jego Humilitatio, uwidacznia się to, jak On nas miłuje.
W najstarszym różańcu cysterskim ze stu tajemnicami mamy zawarte wydarzenia od triumfalnego wjazdu do Jerozolimy aż do śmierci na krzyżu. Ale różaniec nie zatrzymuje się na współczuciu z cierpiącym Panem, jak to czyni pobożność ludowa, lecz teologicznie poprawnie kroczy dalej, zwracając się ku Zmartwychwstaniu, wniebowstąpieniu i ku końcowi historii zbawienia. Różaniec ten rozważa całą tajemnicę paschy Chrystusa.
Chciałbym zakończyć dwoma pastoralnymi uwagami:
1. Zauważyliśmy , że pierwsze i najstarsze różańce zawierały o wiele więcej tajemnic niż dzisiaj. Krok po kroku przemierzano w ten sposób całą Ewangelię. Według tego wzoru można przy prywatnym, cichym odmawianiu różańca uzupełnić owe 15 tajemnic o jakieś inne wydarzenia z życia Jezusa. W „oficjalnych” tajemnicach różańca nie jest ujęte np. całe życie publiczne Jezusa pomiędzy Chrztem a Męką. Dlaczego nie można by modlić się tak, jak to proponował pierwotnie różaniec, np. Jezus uzdrawiający chorych; Jezus rozsyłający swoich uczniów; Jezus karmiący lud. Takie rozważania mogłyby niekiedy ożywić modlitwę z jej monotonii. Może odkrylibyśmy nowe widzenie świata, inaczej zobaczylibyśmy jego problemy w kontekście tajemnic Zbawienia.
W Niemczech próbuje się tego podczas oficjalnych nabożeństw w kościele, zastępując tradycyjne tajemnice nowymi. Pojawiło się w tej dziedzinie już wiele pozycji drukiem.
2. Zwykle rozumiemy różaniec jako modlitwę błagalno-proszącą. Modlimy się w określonej intencji np. w intencji Ojca św. Rzut oka na początki różańca ukazuje inną stronę tej modlitwy: różaniec jest przede wszystkim modlitwą uwielbienia: chwalimy Maryję, ale nade wszystko uwielbiamy „błogosławiony Owoc Jej łona, Jezusa”, za wszystko, co uczynił dla naszego zbawienia. Właśnie w świecie, w którym zapomina się o Bogu, a nawet się Go zwalcza, potrzeba ludzi, którzy by pamiętali, że Boga należy chwalić. Dziękować za wszystko, co On dla nas codziennie czyni. W różańcu mamy wypróbowaną modlitwę dziękczynną za dzieło zbawienia i modlitwę uwielbienia Jezusa przez Maryję.
Wielu ludzi, i to wybitnych, modliło się chętnie na różańcu: np. kard. Newman lub znany teolog Romano Guardini. Także zmarły Prymas Polski kard. Stefan Wyszyński należy do nich. Powiedział on kiedyś – i na tym chciałbym zakończyć, że „Różaniec jest liną bezpieczeństwa na stromych ścieżkach naszego życia”.
(Z jęz. niemieckiego tłum. Mirosław Legawiec, ZP)
opublikowane w: Miesięcznik 'Jasna Góra’. R.3. Nr 10(24) z październik 1985 r., s.4-8.
*
O sznurach modlitewnych i różańcu…
1. Praktyka sznura modlitewnego
Przyrząd do odliczania modlitw w formie sznura ze specjalnymi koralikami znany jest od starożytności i do dzisiaj używany prawie w całym świecie. Na terenie bowiem starożytnej Niniwy znaleziono podczas prac wykopaliskowych rzeźbę, wyobrażającą dwie skrzydlate kobiety, które w modlitewnym geście trzymają, każda w lewej ręce, przedmiot przypominający wieniec lub sznur z paciorkami. Tego rodzaju przyrządy mnemotechniczne znane były także w starożytnych Chinach, przy czym początkowo nie musiały mieć charakteru typowo sakralnego. Służyły po prostu do zapamiętywania różnych zdarzeń. Europejczycy przekonali się wcześnie, że sznur modlitewny jest atrybutem nie tylko chrześcijańskiej pobożności. Mówi się o sławnym żeglarzu Marco Polo (XIII w.), że gdy odwiedzał króla Malabaru, zobaczył w jego rękach sznur z nanizanymi 104 koralikami. Przyrząd ten służył afrykańskiemu władcy do dokładnego odliczania modlitw. Podobnie zakonnik franciszkański Wilhelm z Rubruku (+ok.1270), gdy na polecenie króla Francji Ludwika IX udał się do Mongolii, w rękach mnichów buddyjskich zauważył sznur, taki „sicut nos portamus paternoster”. Misjonarz Dalekiego Wschodu, św. Franciszek Ksawery opowiada, iż także widział sznury modlitewne będące w powszechnym użyciu u buddystów japońskich.
Za ojczyznę sznurów modlitewnych powszechnie uważa się Azję, a w szczególności Indie. Stamtąd bowiem pochodzą najdawniejsze świadectwa o ich używaniu. Zdaje się, że wyznawcy wedyzmu modlili się tym sposobem. W Wedach – św. księgach współczesnego hinduizmu znajdujemy wzmiankę o odliczaniu na specjalnym przyrządzie inwokacji do boga słońca. Wyraz „dżaplamala” określający ten przyrząd oznacza „wieniec modlitw” lub „wieniec z róż”. Różne sekty hinduistyczne (siwaici, wiszuici, siaktowie, dżiniści) posiadają różne rodzaje sznurów modlitewnych oraz odrębne formuły mistyczne wypowiadane podczas ich używania. Liczba koralików na wspomnianych sznurach jest bardzo różna i związana z konfiguracją ciał astralnych. Przypisywano im także znaczenie magiczne i noszono jako amulety. Materiał, z jakiego wytwarzano koraliki był różny, począwszy od zwykłych pestek najpospolitszych roślin do szlachetnych i drogocennych kamieni. Mnisi używają tam często ludzkich zębów do wyrobu swoich sznurów. W dżinizmie, gdzie praktyka sznurów modlitewnych rozwinęła się później, wielką wagę przywiązuje się do koloru koralików.
Zwyczaj odmawiania modlitw przy pomocy sznurów przyjął się także w buddyzmie, religii wywodzącej się z tego samego kręgu co hinduizm, a mianowicie z braminizmu. Sznury buddyjskie zwane „ma e” („wieniec”) lub „jemdzu” („cenne kamienie do pamiętania”) mają przeciętnie po 108 koralików. Liczy się na nich cnoty i atrybuty Buddy, albo inne mistyczne formuły zawierające często duży ładunek liryzmu, jak np. ta: „O klejnocie w lotosie” (słowem klejnot określano Buddę i jego naukę, a lotosem – świat). Przy wymawianiu takich inwokacji wykonywano również głębokie pokłony i inne pełne czci i uszanowania gesty.
Jeżeli chodzi o religie niechrześcijańskie, to praktyka używania sznurów przy odmawianiu modlitw najpóźniej rozwinęła się w islamie. Dopiero bowiem w IX w. znajdujemy o nich wzmianki w pismach muzułmańskich autorów. Islam uwarunkował budowę sznurów modlitewnych ilością formuł, jakie przy ich pomocy należy wypowiedzieć. I tak liczba koralików wynosi 33, 66 lub 99 – gdy wypowiada się 99 atrybutów Mahometa, a 101 jeśli wymienia się imiona Boga. Najpopularniejszą nazwą takiego przedmiotu „tabih” lub „sebha” – oba wyrazy oznaczają czynność wielbienia, wychwalania.
Ponieważ forma modlitwy liczonej jest bardzo powszechna wśród różnych religii niechrześcijańskich, zaczęto w kręgach badaczy wysuwać sugestie, że chrześcijański różaniec jest tworem zapożyczonym. Jedni utrzymują, że sposób modlenia się przy pomocy sznura przedostał się do chrześcijańskiej Europy w XIII w. z krajów muzułmańskich za pośrednictwem Krzyżowców. Akomodację tej formy modlitwy do nowych chrześcijańskich warunków przypisuje się Piotrowi z Amiens, kaznodziei pierwszej wyprawy krzyżowej. Inni badacze twierdzą, że początki różańca chrześcijańskiego mają swoje źródło w pobożnych praktykach ludów Indii, a muzułmanie, którzy stamtąd przejęli ową formę pośredniczyli tylko w jej przeszczepieniu na grunt chrześcijański.
Oczywiście powyższych sugestii nie można całkowicie odrzucić. Mozliwości takiego zapożyczenia. Istniały, lecz trudno jest określić zakres zależności różańca chrześcijańskiego od podobnych form niechrześcijańskich. Trudno również powiedzieć na ile istniejące między chrześcijaństwem a innymi religiami bariery psychologiczne utrudniały czy nawet uniemożliwiały recepcję sznura modlitewnego. Zresztą przyrządy o przeznaczeniu mnemotechnicznym nie są wcale tak skomplikowane, żeby nie mogły być wymyślone samodzielnie, bez żadnych zapożyczeń w tym zakresie. Wydaje się, iż można przyjąć tezę o oryginalności różańca chrześcijańskiego, którego pierwotne formy spotykamy już w IV w., a więc na długo przed pojawieniem się modlitewnych sznurów muzułmańskich. Oryginalność ową trzeba jednak mierzyć stopniem nasycenia modlitwy nowymi treściami teologicznymi, a nie możliwością zapożyczenia zewnętrznej formy.
2. Różaniec jako metoda mnemotechniczna
W pierwotnym Kościele, szczególnie zaś w środowisku eremickim, przyjął się zwyczaj wielokrotnego powtarzania określonych modlitw. W związku z tym powstała potrzeba używania jakiegoś przyrządu, który mógłby ułatwić modlitwę przez to, że uwalniałby pamięć od wysiłku liczenia. Już żyjący w V w. Sozomen, w jednym ze swoich dzieł opowiada o Pawle Pustelniku z Teb (ok.230-341), który zobowiązał się do odmawiania wyznaczonych modlitw po 300 razy. Do dokładnego odliczania tej ilości posłużyły mu zwykłe kamyki, które kładł na swej sukni, a po odmówieniu każdej kolejnej formuły modlitewnej odkładał je na bok. Innego rodzaju przyrząd znaleziono przy mumii egipskiej ascetki Thaias z Antinos, żyjącej również w IV w. Był to rodzaj deseczki z nawierconymi otworami, który służył pobożnej niewieście do liczenia modlitw. Mniej więcej w tym samym okresie, we wschodnim środowisku monastycznym związanym ze św. Pachomiuszem (+346) zaczęto używać sznura z nawiązanymi nań supłami. Z czasem przyrząd ten nazwano kombologiem lub komboschoinion (wieniec, sznurek z węzłami) i taka też nazwa na jego oznaczenie funkcjonuje do dzisiaj w prawosławnym Kościele greckim. Ok. VI w. w tradycji benedyktyńskiej wytworzył się zwyczaj nawlekania na sznury różnego rodzaju koralików, które z łatwością można było przesuwać. Taki właśnie sznur znaleziono przy grobie św. Gertrudy (+658) praz św. Rozalii (+1160). Przedmiot do liczenia modlitw miał różne nazwy. Najpopularniejszą z nich, zachowaną nawet do naszych czasów to „paternoster” (stąd polskie „pacierze” lub „paciorki”). Sznury modlitewne nazywano tak dlatego, iż z początku odmawiano na nich właśnie Modlitwę Pańską. Określono je także: „filium de Pater noster” (sznur do Ojcze nasz ) oraz „signaculum de Pater noster” (wskaźnik do Ojcze nasz). Nazwa „paternoster” przyjęła się tak powszechnie, że doszło do powstania słowa „patere” oznaczającego właśnie tę formę modlitwy.
W związku z coraz większym zapotrzebowaniem na „paternoster”, w XIII w. w wielu krajach Europy powstało szereg cechów rzemieślniczych zajmujących się wyrabianiem tych przedmiotów. Znani są rzemieślnicy londyńscy zwani „paternosters”, którzy zamieszkiwali ulice o nazwie „Paternoster” i „Ave Maria”. Podobne cechy posiadał również Paryż (rzemieślnicy zostali nazwani „paternosters”), oraz Gdańsk, gdzie już w 1350 r. była ulica „Paternosterstrasse”, a mieszkający przy niej wyrabiacze różańców używali do produkcji paciorków takich materiałów, jak bursztyn i korale.
Dzisiejsza nazwa różaniec pochodzi od łacińskiego słowa „rosarium”, które oznacza ogród różany. Ostatecznie przyjęła się wśród wiernych w XVII w., lecz swoje źródło ma w pobożności średniowiecznej, chętnie określającej Maryję jako „Rosę Mystica” — Róża Duchowna.
Jeśli chodzi o kształt sznurów różańcowych, to miały one podwójną formę: zamkniętą i otwartą. Wcześniej używana była forma zamknięta. Nie miała ona żadnego podziału, a początek i koniec cyklu paciorków oznaczony był przez węzły na sznurze. Następnie dokonano podziału na dziesiątki, a w XVII w. różaniec taki wzbogacono o mały krucyfiks. Z czasem dołączono jeszcze paciorki dla 1 „Ojcze nasz” i 3 „Zdrowaś Maryjo”, gdy te weszły w powszechne użycie przy odmawianiu modlitwy różańcowej. W takiej mniej więcej formie różaniec przetrwał do dziś. Innym rodzajem sznura różańcowego była forma otwarta. Sznur nie miał złączonych końców: do jednego była przymocowana „kitka” ze sznura, do drugiego zaś mały krzyżyk. Tego rodzaju różańce były używane powszechnie w Europie w XVI i XVII w.
Dariusz Cichor ZP
opublikowano w: Miesięcznik 'Jasna Góra’. R.3. Nr 10(24) z październik 1985 r., s.17-19.