29 września – XXVI Niedziela Zwykła

ŚWIĘCI I BŁOGOSŁAWIENI – WRZESIEŃ

ŚWIĘCI I BŁOGOSŁAWIENI – PAŹDZIERNIK

CZYTANIA LITURGICZNE

ROZWAŻANIE SŁOWA BOŻEGO – LECTIO DIVINA – NAUCZANIE PANA BOGA

Wielka Nowenna przed dwu-tysiącleciem Odkupienia (2024-2033)

Nawiedzenie obrazu Najświętszego Serca Pana Jezusa…

List pasterski Episkopatu Polski – „Ksiądz Jerzy Popiełuszko, Patron współczesnej Wolności

29 września – wspomnienie świętych archaniołów: Michała, patrona złotników i rytowników, Gabriela, patrona pocztowców i Rafała, patrona podróżnych

Aniołowie są bezcielesnymi duchami, obdarzonymi wysoką inteligencją, siłą woli i niezwykłą świętością. Mogą nieustannie obcować z Bogiem jako Jego szczególnie umiłowane dzieci, całkowicie oddane kontemplacji, miłości i chwale Boga. Bóg czyni ich niekiedy swoimi posłannikami do ludzi.

W dniu 29 września czcimy trzech aniołów, którym w ciągu wieków Bóg powierzał specjalne misje wobec ludzi. Archaniołowie Michał, Gabriel i Rafał mają swoje miejsce pośród dziewięciu chórów anielskich, określanych według następującego porządku: Serafini, Cherubini, Trony, Panowania, Moce, Zwierzchności, Władze, Archaniołowie i Aniołowie.

Imię Michał oznacza: „Któż jak Bóg?” i było pierwszym zawołaniem aniołów w niebiańskich zmaganiach z szatanem i jego zwolennikami. Pismo św. opisuje św. Michała jako „jednego z głównych książąt, przywódcę tych sił w niebie, które odniosły triumf nad mocami piekielnymi”. Od czasów apostolskich Kościół okazuje mu cześć szczególną, wzywając go do wszelkiej opieki i obrony. Nadaje mu się zawsze miano archanioła. Wschodni ojcowie Kościoła wynoszą go ponad wszystkich aniołów, nazywając księciem Serafinów.

Imię Gabriel oznacza „mąż Boży”, albo „Bóg jest moim męstwem”. Znajdujemy je w Księdze Daniela w Starym Testamencie. Anioł Gabriel oznajmił Danielowi proroctwo siedemdziesięciu tygodni (Dn 9, 21-27). Jego imię pojawia się również w księdze apokryficznej Henocha. Ukazał się też Zachariaszowi, by zapowiedzieć narodziny św. Jana Chrzciciela (Łk 1, 11-20). On również rzekł Maryi: „Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego…” (Łk 1, 31).

Imię Rafał oznacza „Bóg uzdrawia”. O aniele Rafale opowiada Pismo św. w Księdze Tobiasza. Rafał był przewodnikiem młodego Tobiasza w czasie podróży do Raga, miasta w kraju Medów, na wschód od Niniwy. Tobiasz udał się tam, by upomnieć się o dług należny jego ojcu. Anioł pomógł Tobiaszowi poślubić Sarę, córkę Raguela i odpędził rządzącego nią demona. Następnie, odebrawszy pieniądze, wrócili wszyscy do domu, gdzie Rafał uleczył ojca Tobiasza ze ślepoty. W końcu wyjawił, kim jest: „Ja jestem Rafał, jeden z siedmiu aniołów, którzy stoją w pogotowiu i wchodzą przed majestat Pański” (Tb 12, 15).

Modlitwa: Boże, Ty z podziwu godną mądrością wyznaczasz obowiązki aniołom i ludziom, spraw łaskawie, aby na ziemi strzegli naszego życia Aniołowie, którzy w niebie zawsze pełnią służbę przed Tobą. Amen.

Nowenna do św. Michała Archanioła

3. We wtorek 1 października, wspomnienie św. Teresa od Dzieciątka Jezus, dziewicy i doktora Kościoła – Msza Święta i Różaniec o godz. 18:00.

4. W środę 2 października, wspomnienie świętych Aniołów Stróżów – Msza Święta i Różaniec o godz. 18:00.

5. W czwartek 3 października, wspomnienie św. Gerarda z Brogne, opata – Msza Święta i Różaniec o godz. 18:00.
W PIERWSZY CZWARTEK miesiąca upamiętnijmy MODLITWĘ PANA JEZUSA W OGRÓJCU przez godzinną Adorację Pana Jezusa w Tabernaculum. Módlmy się w intencji Ks. Proboszcza, Ojca Zbigniewa Bruzi oraz Księży zaprzyjaźnionych z Parafią, módlmy się za alumnów, kleryków i diakonów Wyższego Seminarium Duchownego w Przemyślu.

Dzieło Pomocy Powołaniom

Nabożeństwo Pierwszego Czwartku Miesiąca

6. W piątek 4 października, wspomnienie św. Franciszka z Asyżu – Msza Święta i Różaniec o godz. 18:00. Sakrament Pokuty i Pojednania od godz. 17:30.
W PIERWSZY PIĄTEK MIESIĄCA łączmy się z Panem Jezusem rozważając Jego mękę i śmierć na Krzyżu. Wynagradzajmy Najświętszemu Sercu Pana Jezusa za zniewagi, którymi jest obrażany. Módlmy się modlitwami ku czci Najświętszego Serca Pana Jezusa.

Modlitwy ku czci Najświętszego Serca Pana Jezusa

7. W sobotę 5 października, wspomnienie św. Faustyna Kowalska, dziewicy – Msza Święta i Różaniec o godz. 18:00.
W PIERWSZĄ SOBOTĘ MIESIĄCA wynagradzajmy Matce Bożej za zniewagi, którymi obrażane jest Niepokalane Serce Maryi.

Jest pięć rodzajów obelg i bluźnierstw wypowiadanych przeciwko Niepokalanemu Sercu Maryi.
1. Bluźnierstwa przeciw Niepokalanemu Poczęciu.
2. Przeciwko Jej Dziewictwu.
3. Przeciwko Bożemu Macierzyństwu, kiedy jednocześnie uznaje się Ją wyłącznie jako Matkę człowieka.
4. Bluźnierstwa tych, którzy starają się otwarcie zaszczepić w sercach dzieci obojętność, wzgardę, a nawet nienawiść do tej Niepokalanej Matki.
5. Bluźnierstwa tych, którzy urągają Jej bezpośrednio w Jej świętych wizerunkach.

Nabożeństwo 5 Pierwszych Sobót Miesiąca

Kongres trzeźwości

Krucjata wyzwolenia człowieka

Dołącz do Krucjaty Wyzwolenia Człowieka

XXV JUBILEUSZOWY POWOJENNY ODPUST W ŁOPIENCE

30 września – wspomnienie św. Hieronima, kapłana i doktora Kościoła, patrona księgarzy

Św. Hieronim przyszedł na świat w Strydonie, małym miasteczku na pograniczu Dalmacji. Studia łaciny i greki odbył w Rzymie, po czym uprawiał sztukę krasomówstwa jako obrońca sądowy. Prowadził bardzo światowy tryb życia. Z chwilą jednak, gdy zaczął podróżować, stał się człowiekiem pobożnym. Udał się najpierw do Galii, a następnie ponownie do Rzymu. W tym czasie przyjął chrzest. Sakramentu tego udzielano wtedy często ludziom już dojrzałym. Z Rzymu św. Hieronim powędrował na Wschód, gdzie odwiedzał pustelników. Po krótkim pobycie w Antiochii zamieszkał na pustyni Chalkis w Syrii razem ze św. opatem Teodozjuszem. Tutaj spędził cztery lata na modlitwie i studiach. Aby odsunąć i zwalczyć pokusy nawiedzające go w postaci wspomnień z przeszłości, zaczął uczyć się hebrajskiego.

Około roku 377 przyjął w Antiochii święcenia kapłańskie z zastrzeżeniem, że nie będzie sprawować funkcji duszpasterskich. Następnie odbył podróż do Palestyny, a stamtąd do Konstantynopola, gdzie biskupem był wtedy św. Grzegorz z Nazjanzu. Odwiedziwszy znowu Palestynę, św. Hieronim wyruszył do Rzymu, gdzie pełnił przez jakiś czas urząd sekretarza papieża św. Damazego.

Po śmierci św. Damazego powrócił w roku 385 na Wschód. Po drodze odwiedził na Cyprze św. Epifaniusza. Do Jerozolimy przybył w zimie, ale wkrótce udał się do Aleksandrii, aby tam pogłębiać swoją wiedzę religijną. Po powrocie do Palestyny schronił się w Betlejem. Pędził tu życie w samotności, poświęcając się pracy naukowej, dzięki której stał się później tak sławny.

Jego prace dotyczące Pisma świętego niewiele mają sobie równych w historii Kościoła. Zajmował się także – podobnie jak inni ojcowie tej epoki – analizą i zwalczaniem błędnych poglądów współczesnych. Cieszył się ogólnym podziwem i szacunkiem, wielu udawało się do niego po radę i pomoc. Był duchowym przewodnikiem i zarządcą zakonu żeńskiego założonego przez św. Paulę. Długie życie św. Hieronima, spędzone na modlitwie, pokucie i pracy, zakończyło się w Betlejem w roku 420.

Modlitwa: Boże, Ty dałeś świętemu Hieronimowi żywe i głębokie umiłowanie Pisma świętego, spraw, aby Twój lud obficie karmił się Twoim słowem i znajdował w nim źródło życia. Amen.

Myśli św. Hieronima

Nowy Testament ukrywa się w Starym, a Stary Testament jest wyjaśniany przez Nowy.

Wprawdzie Pismo Święte nakazuje posłuszeństwo rodzicom; lecz ktokolwiek kocha ich więcej niż Chrystusa, traci duszę swoją.

Apostoł Paweł napisał, że Chrystus jest mocą i mądrością Bożą; otóż ten, kto nie zna Pisma Świętego, nie zna mocy i mądrości Bożej. A zatem nieznajomość Pisma Świętego jest nieznajomością Chrystusa.

Unikaj pochwał pochlebców i szkodliwych i fałszywych pochlebstw, jakby zarazy duszy. Nie ma nic, co by tak łatwo psuło dusze ludzkie, i nic, co by zadawało duszy tak słodkie i niebolesne rany.

Wstrzemięźliwość bowiem pomaga nie tylko jednej, ale w ogóle wszystkim cnotom.

Z łatwością gardzi wszystkim ten, kto wciąż myśli o tym, że umrze.

Zacząć potrafi wielu, dojść do kresu niewielu.

Bóg nienawidzi ofiar składanych przez heretyków i odrzuca je od Siebie, a kiedykolwiek gromadzą się w Imię Pana, brzydzi Go ich odór i zatyka Swój nos.

Czcij świętą prostotę, a nie bezład bogaty w słowa!

Nie jest uwłaczaniem małżeństwu, jeśli się wyżej nad nie stawia dziewictwo.

Jeśli nie znienawidziliśmy złego, nie możemy kochać dobrego.

Kto nie odeprze pokusy natychmiast, jest już w połowie zwyciężony.

Ktokolwiek spożywałby Baranka, nie będąc członkiem Kościoła, dopuszcza się profanacji.

Nad miłość ku matce i bratu wyższa jest jedynie miłość małżeńska.

Nie jest rzeczą szlachetną słowami głosić pokój, a burzyć go czynem, do czego innego dążyć, a co innego opowiadać, głosić zgodę słowami, a w rzeczywistości żądać niewolniczej uległości.

Nie należy nam naśladować tych, którzy pod imieniem chrześcijańskim wiodą pogańskie życie i co innego głoszą wyznaniem, a co innego postępowaniem.

Pismo Święte będzie o wiele bardziej zrozumiałe dla tych, którzy na własne oczy zobaczą Judeę, odnajdą pozostałości antycznych miast, spiszą nazwy identyczne lub zmienione tych różnych miejsc. Ta idea przyświecała nam, gdy podjęliśmy trud odwiedzenia z oczytanymi Żydami krainy, której nazwę powtarza się we wszystkich wspólnotach Kościoła.

Zamierzam więc naśladować ojca rodziny, który ze swego skarbca wydobywa rzeczy nowe i stare, oraz oblubienicę z Pieśni nad Pieśniami, mówiącą: „Nowe i stare dla ciebie, mój miły, chowałam” i zamierzam tak wyłożyć księgę Izajasza, aby w nim ukazać nie tylko proroka, ale również ewangelistę i apostoła.

Zwracam się do następcy Rybaka oraz do ucznia krzyża. Nie idąc za nikim poza Chrystusem, pozostaję zjednoczony w komunii z Waszą Świątobliwością, czyli ze Stolicą Piotrową. Wiem, że na tej Opoce zbudowany jest Kościół.

1 października – wspomnienie św. Teresy od Dzieciątka Jezus, dziewicy, patronki misji

Urodzona w Alençon we Francji w roku 1873, Maria Franciszka Teresa Martin, mając 15 lat, w 1889 r. wstąpiła do zakonu karmelitanek bosych w Lisieux. W dniu30 września 1897 roku oddała duszę Bogu. Na szczęście historia tych dziewięciu lat jest dokładnie opisana w autobiografii („Dzieje duszy”), której każdy wiersz odznacza się naturalną prostotą literackiego geniuszu.

W zakonie spędziła dziewięć lat, praktykując wśród ustawicznych cierpień swoją „małą drogę dziecięctwa duchowego”, którą pojmowała jako doskonałe wypełnienie wszystkich, nawet najmniejszych obowiązków w prostocie, z miłości ku Bogu, „aby Panu Jezusowi sprawić przyjemność”. Było to życie bardzo ukryte. W rzeczywistości nikt jej nie znał, nie dostrzegał olbrzymich przemian duchowych, jakie w ciągu życia zakonnego dokonały się w jej duszy. Dopiero pod koniec życia, gdy siostry uświadomiły sobie, że ich najmłodsza współtowarzyszka jest ciężko, nieuleczalnie chora, wówczas dopiero najbliższe otoczenie poznało prawdziwą wartość jej świętej duszy.

Święta szła ku śmierci świadomie, pragnęła jej. To nie była u niej ucieczka od życia, ale ten stan miłości, w którym wszystkie uroki ziemskie bledną wobec pragnienia spotkania z Jezusem.

Ale między bramą śmierci, za którą czekał Jezus, a życiem leżał próg strasznych cierpień, które trzeba było przyjąć i znieść. Święta głęboko zrozumiała znaczenie tajemniczych słów św. Pawła: „Co do mnie, nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa, dzięki któremu świat stał się ukrzyżowany dla mnie, a ja dla świata… Przecież ja na ciele swoim noszę znamię przynależności do Jezusa” (Ga 6, 14; 17).

Św. Teresa nie pragnęła śmierci, aby uniknąć cierpień, ani by uciec od walk, jakie przynosi życie, ale dlatego, że pożerało ją gorące pragnienie nieba. Wierzyła zresztą, że dopiero po śmierci rozpocznie się prawdziwa jej misja szczególniejszej orędowniczki dla tych, których ziemska wędrówka jeszcze się nie skończyła.

Przez całe życie była wierną spadkobierczynią najpiękniejszych tradycji wszystkich wielkich świętych i doktorów Kościoła: czci Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Można wątpić, czy św. Bernard, ten miodopłynny „harfiarz Maryi”, mógłby napisać piękniejszą i bardziej wzruszającą zwrotkę niż ta, którą św. Teresa zakończyła swój ostatni w życiu wiersz:

Wkrótce w Bożych niebiosach będę Cię widziała
Gdzie pieśń świętych o Tobie napełnia przestrzenie,
W ranku życia mojego Tyś mi uśmiech dała;
Uśmiechnij się znów, oto już wieczoru cienie!…

Nie trwożę się twych blasków po ziemskiej ciemności,

Jam cierpienia dzieliła Twe i ciężkie znoje…
Teraz u stóp Twych pragnę śpiewać hymn radości:
Czemu kocham Cię Matko? – Bom ja dziecię Twoje!

Modlitwa: Boże, Ty otwierasz bramy swojego królestwa pokornym i małym, spraw, abyśmy z ufnością wstępowali w ślady świętej Teresy od Dzieciątka Jezus i za jej wstawiennictwem osiągnęli Twoją wieczną chwałę. Amen.

Myśli św. Tereski od Dzieciątka Jezus

Jezu! Czemuż nie mogę powiedzieć wszystkim małym duszom, jak niewypowiedziana jest łaskawość Twoja. Czuję, że gdybyś – co niepodobna – znalazł duszę słabszą i mniejszą niż moja, z radością obsypałbyś ją jeszcze większymi łaskami, gdyby tylko z całkowitą ufnością powierzyła się Twemu nieskończonemu miłosierdziu.

Jezu, ja jestem zbyt mała, by wielkich czynów dokonać, toteż moim szaleństwem jest ufność, że miłość Twa przyjmie mnie jako ofiarę.

Jezu, Jezu, jeśli tak słodkie jest samo pragnienie miłowania Ciebie, czymże jest więc posiadanie, radowanie się Miłością?

Jezu, mój Umiłowany! (…) lubisz zapalać promień Twej łaski pośród najbardziej posępnej burzy!

Jezu, wiem, że za miłość płaci się tylko miłością, szukałam więc i znalazłam sposób ukojenia mego serca, odpłacając Ci miłością za miłość.

Jezus chce uzależnić zbawienie dusz od naszych ofiar, naszej miłości, On żebrze o dusze. Ach! zrozumiejmy Jego spojrzenie!

Jezus dał mi zrozumieć, że dla tych, których wiara jest jako ziarno gorczycy, sprawia cuda i góry przenosi, aby tę małą wiarę umocnić, ale dla swych zaufanych przyjaciół, dla swej Matki, nie czyni cudów, zanim nie wypróbuje ich wiary.

Jezus jest chory z miłości i daje do zrozumienia, że taką chorobę można uleczyć tylko miłością. 

Jezus jest moją jedyną Miłością.

Jezus nie wzywa tych, którzy są tego godni, ale tych, których sam chce.

Jezus nie żąda wielkich czynów, ale jedynie zdania się na Niego i wdzięczności.

Jezus płonie miłością do nas. Patrz na Jego godne uwielbienia Oblicze. Przypatrz się Jego wygasłym i zamkniętym oczom; patrz na Jego rany. Wpatruj się w Jego Oblicze. Tam zobaczysz, jak On nas miłuje.

Jezus pragnie naszej miłości, żebrze o nią. Zdaje się niejako na naszą łaskę. On nie chce nic wziąć, o ile Mu tego nie oddamy sami, a najmniejsza rzecz cenna jest w Jego Boskich oczach.

Jezus, nie ukazując mi się, nie dając mi słyszeć swego głosu, poucza mnie w skrytości.

2 października – wspomnienie świętych Aniołów Stróżów

Aniołowie są bezcielesnymi czystymi duchami obdarzonymi naturalną inteligencją, siłą woli i pięknością, które nie dają się porównać z ludzkimi. Nieustannie wychwalają Boga, służą Mu jako posłańcy, kapłani i jako stróże ludzi na ziemi. Są podzieleni na trzy hierarchie: Serafini, Cherubini i Trony.

Te błogosławione duchy, którym Bóg rozkazał chronić i bronić ludzi, nazywają się aniołami stróżami. Wiara uczy nas, że każdy człowiek ma swego anioła stróża, który czuwa nad nim przez całe życie. Powszechnie przyjęta doktryna mówi również, że wspólnoty: Kościół, diecezje i narody również mają swoich aniołów opiekuńczych.

Aniołowie stróże bronią tych, których mają pod opieką, przed atakami złych duchów, strzegąc od wszelkiego zła zarówno dla duszy, jak dla ciała, zwłaszcza zaś od grzechu i okazji do niego. Starają się, byśmy nie zboczyli z dobrej ścieżki; jeśli upadamy, pomagają nam wstać, dodają odwagi, podsuwają dobre myśli i święte pragnienia, ofiarowują nasze modlitwy i dobre uczynki Bogu, a przede wszystkim są przy nas w godzinę śmierci.

Modlitwa: Boże, Ty w niewysłowionej opatrzności posyłasz nam, jako stróżów, Twoich świętych Aniołów, spraw, abyśmy zawsze znajdowali u nich obronę i cieszyli się ich towarzystwem w wieczności. Amen.

MYŚLI O ŚWIĘTYCH ANIOŁACH

Anioł oznacza funkcję, nie naturę. Pytasz jak nazywa się ta natura? Duch. Pytasz o funkcję? Anioł. Przez to, co czyni jest duchem, a przez to, co wypełnia, jest aniołem. Św. Augustyn.

Każdy wierny ma u swego boku anioła jako opiekuna i stróża, by prowadził go do życia. Św. Bazyli Wielki.

Aniołowie w niebie mają Królową, ale my mamy Matkę i tą Matką jest Maryja. Św. Bernard.

Aniołem jest ten człowiek, kto zwiastuje królestwo Chrystusa, kto zwiastuje życie wieczne. Św. Ambroży.

Miej zaufanie do swego Anioła Stróża. Traktuj go jako swego przyjaciela, bo nim jest, a już on postara się, aby ci wyświadczyć po tysiąckroć usługę w zwykłych sprawach powszednich. Św. Josemaría Escrivá.

Imię anioł nie oznacza natury, lecz zadanie. Duchy święte w niebie są wprawdzie zawsze duchami, ale nie zawsze można nazywać je aniołami, lecz tylko wówczas, kiedy przebywają, aby coś oznajmić. Św. Grzegorz Wielki.

Panie, posyłasz nam święte duchy, aby nam służyły, wyznaczasz ich na stróżów naszych, polecasz im być naszymi wychowawcami. Czynisz tak, aby nikt z niebian nie był wolny od obowiązku opieki nad nami. Św. Bernard.

Duchy, które zwiastują sprawy mniejszej wagi, nazywają się aniołami, te zaś, które zapowiadają wydarzenia najbardziej doniosłe – archaniołami. Św. Grzegorz Wielki.

Bądźmy oddani, bądźmy wdzięczni tak niezwykłym aniołom stróżom. Odwdzięczajmy się im miłością, czcijmy, ile tylko potrafimy, ile powinniśmy. Jednakże cała nasza miłość, cała cześć niech zwraca się ku Bogu, od którego zarówno my, jak i aniołowie otrzymujemy łaskę miłowania i czczenia, dzięki czemu sami zasługujemy na cześć i miłość. Św. Bernard.

Niektórzy z aniołów mają imiona własne, aby już w samych imionach uwidoczniał się rodzaj powierzonej posługi. Imiona wskazujące na określone ich zadania otrzymują od nas, gdy przybywają dla świadczenia jakiejś posługi. Tak więc imię Michał oznacza: „Któż jak Bóg”; Gabriel – „Moc Boża”; Rafał – „ Bóg uzdrawia”. Św. Grzegorz Wielki.

W Bogu gorąco miłujmy Jego aniołów jako naszych współtowarzyszy w przyszłości, teraz zaś przewodników i opiekunów danych nam i nadanych przez Ojca. Nie mogę wszak ulec wrogom ani zbłądzić, ani tym bardziej zwodzić ci, którzy nas strzegą na wszystkich naszych drogach. Są wierni, roztropni i potężni – czegoż mamy się lękać? Obyśmy tylko szli za aniołami, przylgnęli do nich, a trwać będziemy na zawsze w opiece Boga niebios. Św. Bernard.

Wszystkie kroki człowieka, który idzie, aby wysłuchać Mszy świętej, są ponumerowane przez Anioła i każdemu będzie przyznana najwyższa nagroda w tym i wiecznym życiu. Św. Augustyn.

Aniołowie współdziałają we wszystkim, co dla nas dobre. Św. Tomasz z Akwinu.

Serce świętych jest ołtarzem, przy którym chętnie gromadzą się aniołowie Boży, gotowi brać i ofiarować Panu ich myśli, ich modlitwy i dobre uczynki. Św. Albert Wielki.

Aniołowie dwoma skrzydłami zasłaniają oblicze, a dwoma latają wołając: Święty! Cyryl Jerozolimski.

Wzywaj swego anioł stróża w chwili pokusy, gdyż bardziej on chce ci pomóc, niż ty chcesz jego pomocy. Św. Jan Bosko.

Jak góry piętrzą się dookoła i ochraniają położone w nich doliny, tak święci aniołowie stoją wokół i nas chronią. Św. Albert Wielki.

Aniołowie pomagają nam i chronią niezależnie od tego, czy jesteśmy sprawiedliwi czy grzeszni. Jeżeli jesteśmy grzeszni napominają nas, abyśmy się podnieśli, a jeżeli jesteśmy sprawiedliwi, wskazują drogę dobra i zanoszą do Pana nasze modlitwy. Św. Albert Wielki.

Aniołowie są naszymi powiernikami. Miejcie wobec nich szacunek, ponieważ są zawsze z nami, są wysłannikami Boga i podstawą Jego dworu. Miejcie dla nich uwielbienie, bo dobrze nam życzą. Ufajcie im, bo są z nami, aby nas ochraniać. Św. Bernard.

Każda łza wyciśnięta bólem zostanie policzona przez aniołów. Khalil Gibran.

3 października – wspomnienie św. Franciszka Borgiasza, prezbiter, Jezuita

Franciszek urodził się 28 października 1510 r. w Gandii koło Walencji, w jednym z najznakomitszych hiszpańskich rodów Borgiów. Był pierworodnym dzieckiem Jana, księcia Gandii, i Joanny Aragońskiej, a prawnukiem: po mieczu – niesławnego papieża Aleksandra VI, zaś po kądzieli – króla Ferdynanda Katolickiego. W młodości otrzymał bardzo dobre wykształcenie. Gdy miał dziesięć lat, umarła jego ukochana matka. Zaopiekował się nim i zadbał o jego wykształcenie wuj, arcybiskup Saragossy.

Już jako młodzieniec Franciszek miał ochotę zamienić wspaniałe komnaty pałacowe na klasztorną celę, ale ojciec wysłał go jako pazia na dwór cesarza Karola V do Valladolid, gdzie, mimo okazji do złego, Franciszek zachował czystość. Podczas służby ożenił się z Eleonorą de Castro Melo e Menezes, która słynęła nie tylko z urody, ale i z niezwykłej zacności duszy. Mieli ośmioro dzieci – Karola Carlosa urodzonego w 1530 r., dwa lata młodszą Izabelę (matkę Franciszka Goméz de Sandoval y Rojas – faworyta króla Filipa III Habsburga), trzy lata młodszego Jana. Były jeszcze o pięć lat młodsze od Karola bliźniaki Alvaro i Joanna, a także Ferdynand, Dorota i Alfons.

O pobożności całej rodziny niech świadczy fakt, że ilekroć usłyszeli dzwonek towarzyszący kapłanowi idącemu do umierającego, zrywali się wraz z dziećmi, we dnie czy w nocy, i odprowadzali księdza z Ciałem Pańskim na miejsce.

Mimo że szczęście sprzyjało Franciszkowi, nie zaprzestał pracy nad sobą. Często uczestniczył we Mszy świętej, przystępował do spowiedzi i Komunii i dużo pracował. W rzadkich godzinach wypoczynku zajmował się śpiewem i muzyką, niekiedy myślistwem, unikał gier w karty i kostki, bo jak mawiał, „tracimy przez to trzy kosztowne rzeczy: czas, pieniądze i sumienie”.

W 1539 r. podczas sejmu w Toledo niespodzianie zmarła młoda cesarzowa Izabela Portugalska. Uchodziła ona za dobrą, szlachetną i najpiękniejszą z kobiet swoich czasów. Miała zaledwie 36 lat i cieszyła się powszechną miłością dla swej szlachetności i dobroci. Franciszek towarzyszył z urzędu jej ciału do grobu w Grenadzie. Wielkie wrażenia na nim zrobiły zmiany, jakie poczyniła śmierć na twarzy cesarzowej. Postanowił odtąd służyć Bogu i wstąpić do zakonu, gdyby przeżył żonę. Później nieraz wspominał, że śmierć cesarzowej Izabeli powołała go do nowego życia. (więcej…)

4 października – wspomnienie św. Franciszka z Asyżu, patrona Akcji Katolickiej

Jan Bernardone, założyciel trzech zakonów franciszkańskich, urodził się w Asyżu, we Włoszech, w roku 1181. Jego ojciec był bogatym kupcem, sukiennikiem. W domu zwano młodzieńca „Francesco – Francuzik” z racji jego zamiłowania do języka francuskiego; przezwisko to pozostało mu na całe życie, podczas gdy imię chrzestne poszło w zapomnienie. Podczas rocznej niewoli w Perugii (jako rycerz wziął udział w nieudanej wyprawie przeciwko Perugii) i podczas długiej, ciężkiej choroby, św. Franciszek uświadomił sobie swoje powołanie do życia poświęconego służbie Chrystusowi. Prawdziwe szczęście i swobodę człowieka ujrzał w uniezależnieniu się od świata, naśladowaniu Chrystusa i powrocie do ewangelicznego ubóstwa.

Mając dwadzieścia pięć lat, porzucił dostatki, rodzinny dom i zaczął żyć jak żebrak. Wydziedziczony przez ojca, odszedł bez grosza, „ażeby poślubić Panią Biedę” i służyć ubogim jako pustelnik pod Asyżem. Jego przykład wkrótce przyciągnął naśladowców.

Trzy lata później, w roku 1210 miał już dwunastu towarzyszy, którym dał pierwszą regułę zatwierdzoną ustnie przez papieża Innocentego III. W ten sposób narodził się zakon braci mniejszych, prowadzący działalność kaznodziejską w całych Włoszech, wzywający do wiary i pokuty. Bracia odmówili posiadania jakiejkolwiek własności, nie przyjmowali także żadnych godności kościelnych. Sam św. Franciszek nigdy nie był i nie chciał być kapłanem (pozostał diakonem).

Praktyka ewangelicznego ubóstwa i przybliżanie ludziom Chrystusa sprawiły, iż na nowo rozpłomieniło się „serce stygnącego świata”, szarpanego bratobójczymi walkami, świata ucisku i chciwości, krwi i żelaza. Wkrótce ruch franciszkański ogarnął całą Europę. W ciągu roku 1219 zakon liczył już ponad pięć tysięcy mnichów. Z pomocą św. Klary św. Franciszek założył drugi zakon, żeński, i trzeci, którego członkami mogli być zarówno zakonnicy, jak ludzie świeccy, mężczyźni i kobiety.

Kult Męki Chrystusa pchnął świętego do odbycia podróży do Ziemi Świętej. Wyczerpany olbrzymim trudem apostolskim, cierpiący ból od stygmatów Męki

Pańskiej, które otrzymał w roku 1224, na wpół ślepy, św. Franciszek zmarł o zmierzchu 3 października 1226 roku, śpiewając ósmy werset Psalmu 142: Wyprowadź mnie z więzienia, bym dziękował Imieniu Twojemu.

Kanonizowany w roku 1228 ten „seraficki święty” jest najpopularniejszą postacią wśród bohaterów wiary i wzorem apostolskiego życia. Nawet innowiercy są pod urokiem tej postaci, tak iż bez przesady wolno powiedzieć, że cały świat czci go jako wysłannika Pana. Św. Franciszek umiał ten świat zwrócić na dobrą drogę i przyprowadzić do jedynego Dawcy szczęścia i pokoju.

Modlitwa: Boże, Ty sprawiłeś, że święty Franciszek z Asyżu, żyjąc w ubóstwie i pokorze, upodobnił się do Chrystusa, daj, abyśmy idąc tą drogą, naśladowali Twojego Syna i zjednoczyli się z Tobą pełni wesela i miłości. Amen.

Myśli św. Franciszka z Asyżu

Bądź pochwalony Panie przez siostrę naszą Śmierć cielesną, przed którą żaden człowiek żyjący nie może uciec.

Błogosławiony sługa, który okazuje się równie pokorny wśród swych podwładnych, jak wśród swych panów.

Bo język człowieka objawia ukryte tajemnice Boga w sposób tak niedoskonały, że słowa byłyby dla nas raczej zwadą niż pociechą.

Bożemu słudze nic nie może wydawać się godnym wzgardy oprócz grzechu.

Bóg jest radością, dlatego przed swój dom wystawił Słońce.

Ci, którzy są postawieni nad innymi, tak powinni się chlubić z tego przełożeństwa, jakby zostali wyznaczeni do obowiązku umywania nóg braciom.

Nie może poznać Sługa Boży, ile ma cierpliwości i pokory, dopóki się wszystko dzieje po jego myśli.

Nie powinniśmy być mądrymi i roztropnymi według ciała, lecz raczej bądźmy prostymi, pokornymi i czystymi.

Wielkie to nieszczęście i pożałowania godna słabość, że gdy macie Go wśród siebie obecnego, wy zajmujecie się czymś innym na świecie.

Wszystkie stworzenia, które są pod niebem, każde zgodnie ze swą własną naturą, służą, znają i są posłuszne swemu Stwórcy lepiej niż ty.

Pan mi objawił, byśmy się witali tym pozdrowieniem: Niech Pan obdarzy cię pokojem!

Przebaczenie to nieświadoma mądrość życia.

Słudze Bożemu tylko jedno nie powinno się podobać: grzech.

Ten bowiem rzeczywiście kocha swego nieprzyjaciela, kto nie boleje nad doznawaną krzywdą, lecz dla miłości Bożej smuci się grzechem jego duszy.

Ten, kto niczego nie odda, niczego też nie otrzyma.

Dlaczego Miłość nie jest kochana?

Grzeszy człowiek, który chce otrzymać od swego bliźniego więcej, niż jest gotów dać sam z siebie Bogu.

Jakże chwalebnym, świętym i wielkim jest mieć w Niebie Ojca.

Jesteśmy tylko tym, czym jesteśmy w oczach Bożych i niczym więcej.

Jeśli kochasz, będziesz kochany. Jeśli służysz, będą ci służyli. Jeżeli się obawiasz, będą się Ciebie obawiać.

Kiedy wyrzekł się mnie ziemski ojciec, mam prawo Ciebie, Boże, odtąd wyłącznie nazywać Ojcem.

Miłość duszę skrapia gwiazdami jak rosą hyzopu.

Moi bracia, któż jest na tym świecie tak szlachetny, by nie mógł przenieść koszyka błota przez cały świat, aby w nagrodę otrzymać dom pełen złota?

Napominam braci, by ich kazania były krótkie, ponieważ Pan nasz na ziemi mówił krótko.

5 października – wspomnienie św. Faustyny Kowalskiej, dziewicy

Św. Faustyna Helena Kowalska urodziła się 25 sierpnia 1905 r. we wsi Głogowiec nie opodal Łodzi. Była trzecim z dziesięciorga dzieci. Mając dwadzieścia lat wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Matki Miłosierdzia. W 1926 roku przyjęła habit i otrzymała imię zakonne Maria Faustyna.

W 1931 r. siostra Faustyna otrzymała od Pana Jezusa pierwsze przesłanie orędzia miłosierdzia, które miała rozpowszechnić na całym świecie. Jezus poprosił ją, aby stała się apostołką i sekretarką Bożego Miłosierdzia, wzorem, jak być miłosiernym dla bliźnich, i narzędziem do ponownego ujawnienia Bożego planu miłosierdzia dla świata.

Jej zadanie nie zapowiadało się łatwo. Całe jej życie, na wzór życia Jezusa, miało być ofiarą – życiem oddawanym za innych. Na prośbę Pana, św. Faustyna ochoczo ofiarowała swe cierpienia Bogu, łącząc je z cierpieniem Chrystusa na przebłaganie za grzechy ludzi. W codziennym życiu miała pełnić miłosierdzie, nieść innym radość i pokój. Przez pisanie o Bożym Miłosierdziu miała zachęcić innych ludzi do zawierzenia Jezusowi i w ten sposób przygotować świat na Jego powtórne przyjście.

Przekonana o swej niegodności i zalękniona na myśl, że ma zacząć pisać, w 1934 r. na wyraźne polecenie swego kierownika duchowego, a potem też samego Zbawiciela, zaczęła prowadzić swój dziennik duchowy. Przez następne cztery lata zapisywała w nim wszystkie objawienia i doświadczenia mistyczne, a także własne myśli, modlitwy i akty wznoszone ku Bogu. Tak powstała licząca 600 stron książka, w której w prostym języku została powtórzona i wyjaśniona ewangeliczna opowieść o miłości Boga do swego ludu, podkreślająca przede wszystkim konieczność zawierzenia Bogu i pozwolenia Mu na pełne miłości działanie na każdym odcinku naszego życia. Dzienniczek stanowi również wspaniały przykład tego, jak odpowiedzieć na Boże Miłosierdzie i jak okazywać miłosierdzie bliźnim.

Życie św. Faustyny opierało się na głębokiej pokorze, czystości intencji, pełnym miłości posłuszeństwie woli Bożej i naśladowaniu cnót Najświętszej Maryi Panny.

Jej szczególne nabożeństwo do Matki Bożej oraz do sakramentu Eucharystii i pojednania dawało jej siłę do znoszenia wszelkich cierpień i ofiarowania ich Bogu dla dobra Kościoła i w intencji tych, którzy szczególnie potrzebują Bożego Miłosierdzia: wielkich grzeszników i konających.

Pisała i cierpiała w milczeniu, tylko jej spowiednik i przełożone wiedzieli, że w jej życiu dzieje się coś niezwykłego. Kiedy na skutek choroby płuc zmarła w 1938 r., nawet jej najbliższe towarzyszki nie potrafiły ukryć zdziwienia, dowiedziawszy się, jak wielkie cierpienia i jak głębokie doświadczenia mistyczne były udziałem ich współsiostry, zawsze tak pogodnej i pokornej. Święta Faustyna wzięła sobie głęboko do serca polecenie Jezusa: „Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny” (Łk 6,36), a także wskazówki swego spowiednika, który polecał jej postępować w ten sposób, aby każdy, z kim się spotka, odchodził radosny i pełen pokoju.

Orędzie otrzymane przez siostrę Faustynę Kowalską przekazywane jest już na całym świecie; Kościół uznał w niej świętą; została ona kanonizowana w dniu 30 kwietnia 2000; a jej Dzienniczek stał się powszechnie czytanym podręcznikiem Nabożeństwa do Miłosierdzia Bożego. Zapewne nie zdziwiłoby to jej, przecież Jezus zapowiedział, że Orędzie o Miłosierdziu Bożym rozpowszechni się na całym świecie i przyniesie wiele dobra duszom – właśnie dzięki jej pismom.

Modlitwa: Wszechmogący, wieczny Boże, Ty wybrałeś świętą Faustynę do głoszenia niezmierzonych bogactw Twojego miłosierdzia, spraw, abyśmy za jej przykładem w pełni zaufali Twemu miłosierdziu i wytrwale pełnili dzieła chrześcijańskiej miłości. Amen.

Myśli św. Siostry Faustyny Kowalskiej

Ja, siostra Faustyna, z rozkazu Bożego byłam w przepaściach piekła na to, aby mówić duszom i świadczyć, że piekło jest.

Z kimkolwiek w życiu będę miała styczność, wszystkich pragnę pociągnąć do miłowania Ciebie, o Jezu mój, Piękności moja i Oblubieńcze.

Jezu, jak możesz pozostawić mnie samą? Ja sama ani jednego kroku naprzód nie zrobię. Sam się kryjesz i spowiednika mi zabrałeś, przecież wiesz, Jezu, że ja nic więcej sama z siebie nie umiem, jak tylko marnować Twoje łaski.

Powiedz grzesznikom, że zawsze czekam na nich, wsłuchuję [się] w tętno ich serca, kiedy uderzy dla mnie. Napisz, że przemawiam do nich przez wyrzuty sumienia, przez niepowodzenie i cierpienia, przez burze i pioruny, przemawiam przez głos Kościoła, a jeżeli udaremnią wszystkie łaski moje, poczynam się gniewać na nich, zostawiając ich samym sobie i daję im, czego pragną.

Kiedy pozostałam sam na sam z Najświętszą Panną – pouczała mnie o życiu wewnętrznym. Mówiła mi: Prawdziwą wielkością duszy jest kochać Boga i upokarzać się w Jego obecności, całkowicie zapomnieć o sobie i za nic się mieć, bo wielki jest Pan, lecz tylko w pokornych ma upodobanie, pysznym zawsze się sprzeciwia.

Kapłan ten powiedział mi te głębokie słowa, że są trzy stopnie pełnienia woli Bożej: pierwszy jest ten, kiedy dusza pełni wszystko to, co jest na zewnątrz zawarte przez nakazy i ustawy; drugi stopień jest ten, kiedy dusza idzie za natchnieniami wewnętrznymi i pełni je; trzeci stopień jest ten, że dusza, zdana na wolę Bożą, pozostawia Bogu swobodę rozporządzania sobą i Bóg czyni z nią, co Jemu się podoba, jest narzędziem uległym w Jego ręku.

Milczenie jest mieczem w walce duchowej; nie dojdzie do świętości nigdy dusza gadatliwa. Ten miecz milczenia obetnie wszystko, co by się przyczepić do duszy chciało. Jesteśmy wrażliwi na mowę i zaraz, wrażliwi, chcemy odpowiadać, a nie zważamy na to, czy jest w tym wola Boża, żebyśmy mówili. Dusza milcząca jest silna; wszystkie przeciwności nie zaszkodzą jej, jeżeli wytrwa w milczeniu. Dusza milcząca jest zdolna do najgłębszego zjednoczenia się z Bogiem, ona żyje prawie zawsze pod natchnieniem Ducha Świętego; Bóg w duszy milczącej działa bez przeszkody.

Miłość wypędza z duszy bojaźń. Odkąd umiłowałam Boga całą istotą swoją, całą mocą swego serca, od tej chwili ustąpiła bojaźń, i chociażby mi nie wiem jak mówiono o Jego sprawiedliwości, to nie lękam się Go wcale, bo poznałam Go dobrze: Bóg jest Miłość, a Duch Jego – spokój. I widzę teraz, że czyny moje, które wypłynęły z miłości, doskonalsze są niż czyny, które spełniam z bojaźni. Zaufałam Bogu i nie lękam się niczego, zdana jestem na Jego świętą wolę; niech czyni ze mną, co chce, a ja Go i tak kochać będę.

Nie byliśmy Ci potrzebni wcale do szczęścia Twego, ale Ty, Panie, chcesz się podzielić własnym szczęściem z nami. Lecz podczas próby nie wytrwał człowiek; mógłbyś go ukarać, jak aniołów, wiecznym odrzuceniem, ale tu wystąpiło miłosierdzie Twoje i wzruszyły się wnętrzności Twoje litością wielką, i przyrzekłeś sam naprawić nasze zbawienie.

O Jezu, Boże wiekuisty, dziękuję Ci za niezliczone łaski i dobrodziejstwa Twoje. Niech każde uderzenie serca mojego będzie nowym hymnem dziękczynienia ku Tobie, Boże. Każda kropla krwi mojej niech krąży dla Ciebie, Panie; dusza moja – to jeden hymn uwielbienia miłosierdzia Twego. Kocham Cię, Boże, dla Ciebie samego.

O Jezu, utrzymuj mnie w bojaźni świętej, abym nie marnowała łask. Dopomóż mi być wierną natchnieniom Ducha Świętego, dozwól, niech raczej mi pęknie serce z miłości ku Tobie, aniżelibym miała opuścić choćby jeden akt tej miłości.

O pokoro, piękny kwiecie, widzę, jak mało dusz cię posiada – czy dlatego, żeś taka piękna, a zarazem trudna, aby cię zdobyć? O tak, i jedno, i drugie. Sam Bóg w niej znajduje upodobanie. Nad duszą pokorną są uchylone upusty niebieskie i spływa na nią łask morze. O, jak piękna dusza pokorna; z jej serca wznosi się jak z kadzielnicy woń wszelka i nader miła, i przebija obłoki, i dosięga Boga samego, i napełnia radością Jego Najświętsze Serce.

O, jak dobrze jest żyć pod posłuszeństwem, żyć w świadomości, że wszystko, co czynię, jest miłe Bogu.

O, jak słodko jest trudzić się dla Boga i dusz. Nie chcę spoczynku w boju, ale walczyć będę do ostatniego tchu życia o chwałę Króla i Pana swego. Nie złożę miecza, aż mnie wezwie przed tron swój; nie lękam się ciosów, bo tarczą moją jest Bóg. Lękać się powinien nas wróg, a nie my wroga.

O, jak strasznie Jezus cierpiał moralnie, kiedy się poddał biczowaniu! – Wtem rzekł mi Jezus: Patrz i zobacz rodzaj ludzki w obecnym stanie. I w jednej chwili ujrzałam rzeczy straszne: odstąpili kaci od Pana Jezusa, a przystąpili do biczowania inni ludzi, którzy chwycili za bicze i siekli bez miłosierdzi Pana. Byli nimi kapłani, zakonnicy i zakonnice, i najwyżsi dostojnicy Kościoła, co mnie bardzo zdziwiło, byli ludzie świeccy różnego wieku i stanu – wszyscy wywierali swą złość na niewinnym Jezusie.

Modlitwa. Dusza zbroi się przez modlitwę do walki wszelakiej. W jakimkolwiek dusza jest stanie, powinna się modlić. Musi się modlić dusza czysta i piękna, bo inaczej utraciłaby swą piękność; modlić się musi dusza dążąca do tej czystości, bo inaczej nie doszłaby do niej; modlić się musi dusza dopiero co nawrócona, bo inaczej upadłaby z powrotem; modlić się musi dusza grzeszna, pogrążona w grzechach, aby mogła powstać. I nie ma duszy, która by nie była obowiązana do modlitwy, bo wszelka łaska spływa przez modlitwę.

Usłyszałam te słowa: Gdybyś nie krępowała rąk moich, wiele kar spuściłbym na ziemię; córko moja, spojrzenie twoje rozbraja mój gniew; choć usta twoje milczą, wołasz do mnie tak potężnie, że jest poruszone niebo całe. Nie mogę uciec przed prośbą twoją, gdyż mnie nie ścigasz dalekiego, ale we własnym sercu swoim.

Wielka tajemnica się dokonuje w czasie mszy. Z jaką pobożnością powinniśmy słuchać i brać udział w tej śmierci Jezusa. Poznamy kiedyś, co Bóg czyni dla nas w każdej mszy św. i jaki w niej dla nas gotuje dar.

Wierne poddawanie się zawsze i wszędzie woli Bożej, we wszystkich wypadkach i okolicznościach życia, oddaje Bogu wielką chwałę; takie poddanie się woli Bożej większą ma w Jego oczach wagę niż długie posty, umartwienia i najsurowsze pokuty.

Wtem usłyszałam te słowa: Jak jesteś ze mną zjednoczona w życiu, tak też będziesz zjednoczona w chwili śmierci. Po tych słowach obudziła się w duszy mojej tak wielka ufność w miłosierdzie Boże, że choćbym miała na sumieniu grzechy świata całego i grzechy wszystkich dusz potępionych, to jednak nie wątpiłabym o Bożej dobroci, ale bez namysłu rzuciłabym się w przepaść miłosierdzia Bożego, która jest dla nas zawsze otwarta, i z sercem startym na proch rzuciłabym się do Jego stóp, zdając się zupełnie na Jego świętą wolę, która jest miłosierdziem samym.

Kiedy weszłam do swej separatki, pogrążyłam się w modlitwie dziękczynnej za wszystko, co mi Pan zsyłał przez życie całe, poddając się zupełnie Jego najświętszej woli. Głębia radości i pokoju zalała mi duszę. Czułam głęboki spokój, że gdyby śmierć w tej chwili nastąpiła, nie powiedziałabym jej – poczekaj, bo mam jeszcze sprawy do załatwienia. Nie, ale z radością powitałabym ją, bo jestem gotowa na spotkanie się z Panem nie tylko dziś, ale od chwili, w której całkowicie zaufałam miłosierdziu Bożemu, zdając się zupełnie na Jego najświętszą wolę, pełną miłosierdzia i litości. Wiem, czym jestem sama z siebie…

W pewnym momencie obecność Boża przeniknęła moją całą istotę, umysł mój został dziwnie oświecony w poznaniu Jego Istoty; przypuścił mnie [Bóg] do poznania swego życia wewnętrznego. Widziałam w duchu Trzy Osoby Boskie, ale jedna Ich Istota. On jest sam, jeden, jedyny, ale w trzech Osobach, ani mniejsza, ani większa jedna z Nich ani w piękności, ani w świętości nie ma różnicy, bo jedno są. Jedno, absolutnie jedno są. Miłość Jego przeniosła mnie w to poznanie i złączyła mnie ze sobą. Kiedy byłam złączona z jedną [Osobą Boską], to także byłam złączona z drugą i trzecią [Osobą Boską], tak że, jak się łączymy z jedną, przez to samo łączymy się z tymi dwiema Osobami tak samo jak z jedną. Jedna ich jest wola, jeden Bóg, chociaż w Osobach Troisty. Kiedy się duszy udziela jedna z trzech Osób, to mocą tej jednej woli jest złączona z trzema Osobami i jest zalana szczęściem, które spływa z Trójcy Przenajświętszej; tym szczęściem karmią się święci. Szczęście, jakie tryska z Trójcy Przenajświętszej, uszczęśliwia wszystko, co jest stworzone; tryska życie, które ożywia i daje wszelkie życie, które z Niego bierze początek.

6 października – wspomnienie św. Brunona, kapłana, patrona obłąkanych

Św. Brunon, założyciel znakomitego zakonu kartuzów, urodził się w Kolonii w roku 1033. Kształcił się pod okiem św. Kuniberta, biskupa tego miasta. Został kanonikiem katedry, potem wyjechał do Francji, aby kontynuować studia. Święcenia kapłańskie otrzymał około roku 1056; w Reims uczył teologii przez dwadzieścia lat, najpierw jako scholastyk kapituły, a potem kanclerz arcybiskupi.

Za rządów niegodnego arcybiskupa Manassesa w roku 1084 porzucił świat i wespół z ośmioma towarzyszami szukał schronienia w dzikim pustkowiu Chartreuse pod Grenoble, gdzie założył surowy zakon kartuzów. Wezwany przez papieża Urbana II w roku 1090 do Rzymu, razem z nim uszedł przed Henrykiem II i ufundował w południowych Włoszech drugi klasztor kartuzów w La Torre, gdzie spędził resztę swojego życia. Zmarł 6 października 1101 roku.

Modlitwa: Boże, który wezwałeś św. Brunona, aby służył Tobie w samotności, pozwól nam w czasie naszej ziemskiej wędrówki nieustannie myśleć o sprawach niebios i zawsze znajdować czas dla Ciebie. Amen.

Myśli św. Brunona za Kartuz

„Zaiste raduję, się, pragnę wielbić Pana i dziękować Mu, a zarazem przeżywam smutek. Cieszę się wprawdzie – co jest słuszne – wzrostem owoców waszych cnót, boleję zaś i wstydzę, iż sam bezczynnie i gnuśnie trwam w nędzy moich grzechów”.

„Cóż zaś jest tak sprawiedliwe i tak skuteczne, cóż tak naturze ludzkiej wrodzone i tak z nią zgodne
jak miłować Dobro? Cóż zaś jest tak dobre jeżeli nie sam Bóg? A raczej cóż innego jest Dobrem jeśli nie Bóg?!”.